Twój koszyk jest obecnie pusty!
Medycyna prz(e/y)szłości
(fragment opowiadania edukacyjnego, nie znajduje się w książce) Na plakacie dominowała zieleń w najróżniejszych jej odcieniach. Obrana perspektywa wydawała się zbliżoną do tej jakiej można doświadczyć chodząc po prawdziwej dżungli. Sciana tropikalnego lasu wydawałą się na wskroś przesycona wilgocią. Skraplała się bogato na roślinach jakby ozdabiając je małymi, sferycznymi zwierciadłami, w których, z różnych perspektyw przyglądała się sobie natura. Na pierwszym planie, w lewym rogu plakatu, wyeksponowana była potężna liana, pionowo biegnąca przez cały kadr. Środek plakatu zajmował, jakby utkany z świetlistej mgły, napis: "Ayahuasca Medycyna prz(e/y)szłosci." Pod spodem, drobniejszym, lecz również ostrzejszym drukiem, widniało: “Prof.dr. hab. n .med. Tomasz M. Włóczykij -- Serdecznie zaprasza na podróż, po ponownie odkrywanych cudach medycyny (nad)naturalnej.” *** - Ayahuaska jest halucynogennym, amazońskim wywarem roślinnym, który jest używany przez rdzennych mieszkańców rozległych terenów ameryki środkowej i południowej. Warto już w tym miejscu zaznaczyć, że wywar ten, prawie zawsze, skomponowany jest z więcej niż z jednej rośliny… do czego jeszcze wrócimy… - Deklamował mężczyzna stojący na podium. Aula była w zapełniona aż po brzegi, co nie było trywialnym zjawiskiem biorąc pod uwagę jej znaczne rozmiary. Temat zdawał się robić modny a Profesor był nietuzinkowym człowiekiem. Trochę ekscentrycznym i bezpardonowym w wyrażaniu swoich przekonań, lecz może właśnie to, w połączeniu z jego niesamowitą sceniczną ekspresją, przyciągało młodych ludzi. - Samo słowo ayahuasca pochodzi z języka Quechua, jest to drugi po język wiodącym we wschodniej Amazonii hiszpańskim. Powstało w wyniku połączenia wyrazu aya oznaczającego duszę lub zmarłych, z wyrazem huasca oznaczającego lianę, pnącze. Jak widać nazwę tą można zakodować jako „pnącze duszy” albo „liana umarłych”. Ayahuasca jest to wiądąca nazwa w naszym świecie popkultury na owy “magiczny napój”. Jednak to szamańskie cudo rdzennie często miewa inne nazwy, takie jak przykładowo: yagé, choćby na terenach Kolumbii, czy też: natema, caapi, anatéma, mihi lub choćby huaraca. Profesor był wysokim, szczupłym jegomościem. Choć miał już swoje lata, zawsze nosił jakąś młodzieżową marynarkę. Najczęściej z wszytymi na niej różnymi etnicznymi wzorami. Do tego, nierzadko poprzecierane dżinsy. Gonzo był zachwycony słuchając jak przemawia w specyficzny, rytmiczny sposób. Przywodziło mu to na myśl pierwotny, szamański śpiew. Jakby służący do zaklinania grzechotników, spotkanych w gęstwinach dżungli. Dziwne skojarzenie, jednak zapewne specyficzna osobowość profesora, musiała mieć na nie decydujący wpływ. - Jak wspomniałem wywar znany jako Ayahuasca, przyrządzany jest z przynajmniej dwóch składników. I tu wam trochę w głowach namieszam. Trzeba bowiem już w tym miejscu zaznaczyć, że nazwa ta używana jest niekiedy jako określenie zarówno kompletnego wywaru jak i jednej z roślin w jej składzie. Mowa o Banisteriopsis caapi. To piękne pnącz staje się czesto symbolem wywaru, jak i jego duchowej mocy. Dla osób związanych z tematem, szczególnie rozpoznawalny jest poprzeczny przekrój owej rośliny. Przywodzi mi na myśl specyficzny brązowy kwiat. Liany często są poskręcane i wzajemnie splecione jak helisy DNA. Czasem przypomina to orgię kilku niespotykanie długich węży. Pełzną one przed siebie owijają się wokół drzew i pnąc błyskawicznie w górę, do światła. Sędziwe pnącza potrafi liczyć sobie do kilkuset lat. Niekiedy są jak wielka anakonda i zaduszają na śmierć drzewo, po którym w dzieciństwie raczkowały. Ma się wówczas odczucie jak gdyby potężne leśne tytany, jakimi są tropikalne drzewa, były w ich objęciach kruchą, nic nie znaczącą istotką. Banisteriopsis caapi to prawdziwa królowa tropikalnych lasów. W tym momencie mówca sięgnął po swoją sławną “butelkę” z którą się nie rozstawał. Nikt nigdy nie wie co dokładnie pija Pan profesor, każdy jednak wie z czego. Miedziany i bogato zdobiona różnymi symbolami przedmiot była tematem niejednej spekulacji. Owo niesamowite pnącze zawiera harmine i harmalinę są to substancje z grupy alkaloidów, będącej inhibitorem monoaminooksydazy... Tak wiem szanowni Państwo, że nie jest to swojsko brzmiąca i łatwa do wymówienia nazwa, nawet dla niektórych badaczy. Jest to jednak kluczowy termin dla pojęcia, choćby podstawowej mechaniki działania wywaru. Rozumiem, że są tu Państwo po coś więcej niż kolorowe opisy bajkowych krain, które swoją drogą, powinno się zwiedzać i doświadczać na własnej skórze. Wykładowca Ponownie sięgnął po miedziany relikt biorąc z niego ożywczego łyka. - Wracając więc do tematu… monoaminooksydaza w opracowaniach często widnieje w zapisie skróconym iMAO. Małe “i” od inhibitor oraz “MAO” od monoaminooksydazy właśnie. Państwo pozwolą, że taką też formę będę preferował. Z badaniami pnącza wiążą się bardzo ciekawe historie. Mało znanym faktem jest że, pierwsi badacze, którzy zaczęli ekstrahować czynne składniki z wywaru, natknąwszy się na substację dziś zwaną harmaliną, więc nasz iMAO z wywaru właśnie, ochszcili ją telepatyną. Czyż nie piękna nazwa, jawnie nawiązująca do jego potężnego i lekko magicznego dla badaczy działania? Miało to miejsce w roku 1927. Owi naukowcy to chemicy E. Perrot i M. Raymond-Hamet. Po czasie świat nauki zorientował się, że telepatyna jest tą samą substancją, co wcześniej pozyskany alkaloid z rośliny Peganum harmala, który nazwano harmaliną. W świecie odkryć liczy się bycie pierwszym. Naturalnie uznano więc pierwszeństwo nazewnictwa, które chronologicznie najwcześniej trafiło w naukowe opracowania, a tym samym na karty historii. Dostrzegam, że słuchają państwo lecz trochę nie wiedzą o czym. Dla osób nie związanych z naukami medycznymi, już śpieszę z pewnymi wyjaśnieniami o jakiej substancji w ogóle rozmawiamy. MAO jest ważnym enzymem występującym w ludzkim ciele. Na potrzeby wykładu wystarczy, że powiem iż jest on odpowiedzialny za rozkładanie różnych substancji psychoaktywnych. Inhibitory to związki hamujące pewne procesy lub chemiczne mechanizmy. Harmalina, jako iMAO, czyli substancja blokująca MAO, dostarczona do organizmu, będzie więc wyłączać lub przynajmniej spowalniać, naturalny rozkład psychoaktywnych molekuł, które się w nim znajdą… i tym sposobem jesteśmy w domu… Lub może lepiej rzec, w psychodelicznej przestrzeni hiperaktywności naszych jednostek centralnego sterowania - w tym miejscu przyłożył wymownie dwa palce do czoła. Po chwili kontynuował wywód. - Ale zaraz, zaraz… Zapytać można skąd owe psychoaktywne molekuły? Wprawdzie mamy naturalnie w sobie ich pewne ilości, bez których nie moglibyśmy normalnie funkcjonować, jednak nie tak znaczne by większość osób wysłać na drugą stronę lustra. W tym momencie przychodzi z pomocą druga roślina wywaru i jej potężny psychodelik jaki w sobie zawiera. Dimetylotryptamina, w skrócie DMT. W normalnych warunkach, owa molekuła, przyjęta oralnie, nie powodowałaby żadnych efektów psychodelicznych, będąc błyskawicznie rozłożona przez enzym MAO zanim dostałaby się do odpowiednich receptorów. Harmalina, jako iMAO chroni DMT przed zniszczeniem dając jej czas i przestrzeń by czyniła swoją magię. Oba elementy wywaru są zatem jak para kochanków. Idealnie do siebie dopasowanych i przejawiających się w unikalnym akcie miłości, którego nie można doświadczyć w świecie natury tylko w jednej roślinie. Pobawmy się teraz w psychodelicznego kucharza… By uwarzyć Ayahuascę potrzebujemy przynajmniej tych dwóch, wymienionych już substancji czynnych. Ruszamy więc do wielkiego hipermarketu, jak i apteki jednocześnie, miejsca zwanego dżunglą amazońską. Na dzień dzisiejszy badacze sklasyfikowali tam ponad 40 000 gatunków różnych roślin. Przyznacie, że spory dział z zieleniną. Do naszego przepisu szukamy wpierw informacji o wszystkich gatunkach, które zawierają silny iMAO. Okazuje się, że znajdujemy obecnie tylko wspomniane już pnącze Banisteriopsis caapi. To wszystko? Tak na dziesiątki tysięcy roślin w dżungli, na stan naszej obecnej wiedzy oraz do praktycznego zastosowania, tylko ta roślina nadaje się na wywar. Czyż to nie jest niesamowite? Warto zaznaczyć, że jeżeli mielibyśmy możliwość szukać jakiejś alternatywy poza dżunglą, moglibyśmy zaopatrzyć się w roślinę Peganum harmala, zwaną również Rutą stepową. Można ją znaleźć w północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie, Indiach oraz na terenach śródziemnomorskich. Również zawiera harmalinę jak pnącze B. caapi. Powróćmy jednak do dżungli. Szukamy drugiego składnika wywaru, czyli roślin zawierających odpowiednie ilości DMT. Znajdujemy rośliny takie jak Psychotria viridis nazywaną Czakruną, Diplopterys cabrerana zwana Czalipongą, czy Mimose Hostilis zwaną Juremą. Jak widzicie roślin odpowiadających wymogom drugiego składnika, również nie ma zbyt wielu. Choć pewnie znalazłoby się kilka mniej efektywnych analogów. Powiedzmy więc, że udało nam się znaleźć niezbędne składniki w niekończącym się labiryncie sklepowych półek marketu natury. W naszym sklepowym koszyku znajduje się pnącze B. cappi oraz liście czakruny. Opłacamy je w kasie swoją ciężką pracą przy pozyskaniu ich i staramy się wrócić cali do domu. Teraz możemy zacząć czynić kulinarną magię. Rytualnie rozdrabniamy surowiec roślinny i wrzucamy go do gara, w którym będzie się gotował wiele godziny. Oczywiście każdy szanujący się szaman robi to po swojemu, w zależności od plemiennej tradycji i podszeptów duchów. Można przepis nieznacznie modyfikować, dodając inne rośliny lecznicze lub choćby gotując dwa osobne wywary, dla każdej z roślin osobny. Oczywiście nie róbcie tego w domu. Każdorazowe gotowanie wywaru to wkraczanie na drogę wiedzy iście tajemnej. Tu nastała dłuższa chwila ciszy. Profesor wpatrywał się dłuższą chwilę w miedziany obiekt stojący na mównicy, jednak tym razem nie sięgnął po niego widocznie zamyślony. Dopiero po chwili jakby przypomniał sobie gdzie jest. Odchrząknął i zwrócił się do słuchaczy. - Wielką zagadką jest kiedy i jak powstał wywar. Plemiona w dżungli nie pozostawiają po sobie zbyt wielu śladów, które mogłyby nieść informacje o ich dalekich przodkach. Imponuje więc, że znajdujemy poszlaki świadczące o używaniu Ayahuasci już sprzed tysięcy lat. Jak stara jest ta wiedza, tego nikt nie wie. Patrząc po różnorodności jej zastosowań a jednocześnie powszechności występowania, można by pomyśleć, że jest tak stara jak sam dżungla… Wyobrażają sobie Państwo, jakim sposobem, mając wokół kilkadziesiąt tysięcy roślin, trafić akurat na te dwie konkretne? Można by przyjąć, że kiedyś, ktoś, odkrył jakimś cudem lekko psychoaktywne właściwości pnącza B.Cappi. Jeżeli próbowałby losowo dorzucać różne rośliny do wywaru, tak aby znaleźć odpowiednią działającą recepturę, miałby mniejsze szanse niż 1 do 10.000. Jeżeli zakładamy, że codziennie ważyłby wywar z inną dodatkową rośliną, może i miałby szansę znaleźć idealną parę w trakcie prawie 30 lat poszukiwań… Gdyby nie to, że wiele roślin w dżungli jest trująca sama w sobie, więc wątpliwe, by przeżył pierwsze tygodnie takich eksperymentów. ..a z praktycznych ciekawostek.. Czy szanowni Państwo wiedzą może jak w dżungli dowiedzieć się, który owoc jest jadalny, a który nie? - Rozejrzał się uważnie po sali. Nikt nie wychylał się z odpowiedzią. - Należy chodzić po niej przynajmniej dwójkami. - Po sali przetoczyła się fala rechotu. Żarty profesora były niekiedy wyjątkowo suche, jednak zawsze radowały, przepalane nadmiarem wiedzy umysły studentów. Kolejnym aspektem jest fakt, że harmalina zawarta w pnączu jako iMAO, nie może być łączona z wieloma substancjami, które w normalnych warunkach nie są toksyczne. Niektóre połączenia mogą okazać się śmiertelne. Na przykład z ziarnem kakaowca, które zawiera teobrominę, a owa bez aktywnego enzymu MAO, staje się delikatnie mówiąc, problematyczna dla organizmu. Dlatego Ayahuasca wymaga, specjalnej diety, przygotowania oraz prowadzenia przez kompetentną jednostkę. Wówczas, jak zaświadczają badania, traktowana jest jako wysoce bezpieczna w przyjmowaniu. Powtarzam jednak ponownie, nie róbcie tego w domu. Jeżeli potrzebujesz skosztować szamańskiej medycyny, wpierw przeczytaj ulotkę i skontaktuj się z zaufanym szamanem lub uzdrowicielem… oraz prawnikiem jeżeli Cię z nią złapią. Jeżeli posiadasz choć jeden z jej składników, w większości miejsc na świecie będziesz traktowany jak przestępca. - rozejrzał się po sali sprawdzając czy wszyscy zrozumieli. - Ewentualnie nie dajcie się złapać. - Wypowiadając to profesor uśmiechnął się szerzej. Choć słowa te były wypowiedziana w duchu pełnej powagi i szczerej rady, po sali przetoczyła się fala zarówno rozweselenia jak i miejscami wyrazów spontanicznej aprobaty.